13.10.2024
W październiku szczególnie pamiętamy i modlimy się za wstawiennictwem Matki Bożej Różańcowej ale Maryja „niejedno ma imię”. Szczególnie widać to w wezwaniach litanii loretańskiej, czy Godzinkach, ale również tzw. pobożność ludowej. Maryja staje się opiekunką konkretnych miejsc, czy grup wiernych a nawet zawodów i zainteresowań. Mamy Matkę Boża Królową Morza, Pocieszenia i Nieustającej Pomocy, Matkę Bożą Wychowawczynię, Maryję Opiekunkę Rodzin czy Opiekunkę Turystów, jest Matka Boża Płaszowska czy Królowa Tatr… Nie sposób naliczyć miejsc, i rzeczywistości, którym Maryja patronuje. Niezależnie jednak od tego jak jest przedstawiona i czego jest opiekunką, jedno pozostaje niezmienne i najważniejsze. Ona jest tą, która słuchała Bożego Słowa, przyjmowała je i nim żyła. I w tym zawsze i wszędzie możemy ją naśladować.
MATKA ZBÓJNICKA
Ludowe podania utrzymują, że w XVII/XVIII wieku tereny dzisiejszego powiatu andrychowskiego opanowane były przez rozbójników. Szczególnie upodobali sobie okolice Inwałdu, a swoją siedzibę mieli mieć w jednej z jaskiń, w wąwozie prowadzącym do Zagórnika. Czym się zajmowali? Jak to rozbójnicy – rabowali co bardziej cenne przedmioty i ponoć gromadzili je we wspomnianej jaskini. W ich ręce wpadł również pewien obraz ze złoconą ramą. Obraz ów to wizerunek Matki Bożej do dziś zwanej Zbójnicką. Obecnie znajduje się on w Sanktuarium w Inwałdzie, ale historia jego obecności na małopolskiej ziemi owiana jest niejedną tajemnicą. Jedni mówią, że faktycznie wieki temu obraz został umieszczony przez zbójników na jeziorze, inni, że przymocowano go na jednym z okolicznych drzew. Tak czy tak podania są zgodne, co do jednego – zbójnicy przychodzili do „swojej patronki” i modlili się o udane łupy. Jak to się stało, że obraz znalazł się w kościele? Tu znowu nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jedna z legend głosi, iż wizerunek ów został najpierw zrabowany, a potem ofiarowany Kościołowi przez herszta rozbójników, który dnia pewnego ciężko zachorował. We śnie ukazała mu się Matka Boża i rozkazała zanieść wizerunek do proboszcza w Inwałdzie. Ów herszt posłuchał. W pobliżu kościoła ufundował drewnianą kapliczkę i umieścił tam obraz, który wkrótce zasłynął cudami. Ale to nie jedyne „spotkanie” cudownego obrazu ze zbójnikami. Jedna z historii jest bardzo dobrze udokumentowana, pochodzi bowiem z zeznań bodaj najsenniejszego zbójnickiego hetmana żywiecczyzny XVIII wieku. Mowa tu o niejakim Józefie Baczyńskim zwanym Skawickim (ok. 1710-1735 lub 1736), który pochodził ze Skawicy, wsi położonej u północnych podnóży Babiej Góry. W 1734 roku grupa Baczyńskiego napadła na plebanię w Inwałdzie, ale – ku zdumieniu miejscowego proboszcza – zbójnicy nie zrabowali cennego obrazu i wotów, ale modli się przed nim i złożyli ofiarę. A tak tę historię, słowa samego Baczyńskiego, zapisał ówczesny pisarz sądowy:
Tam przyszedłszy w nocy, wycięliśmy drzwi, ksiądzaśmy wzięli między siebie, bo się szarpał na nas, nie biliśmy go, tylkośmy go trzymali. (…) Potym pytaliśmy się go o pieniądze, których miał koryto w zakrystii. Na co ksiądz odpowiedział: Tak wielkich pieniędzy nie mam, bo kiedym tu nastał plebanem, to żadnej ozdoby w kościele nie było, tak tedy cokolwiekem miał zebranego, wszystkom to na chwałę bożą obracał i jest to wszystko w kościele na ścianie przy Najświętszej Pannie, co obaczyć możesz. (…) Otworzono tedy drzwi do kościoła, gdzie stanął pachołek jeden na warcie, a ksiądz, ja i organista weszliśmy w kościół. Kazałem ja tedy świece pozaświecać, ksiądz tedy wszedszy na ołtarz otworzył obraz, gdzieśmy się modlili. Potym ksiądz pokazał mi skrzynkę kościelną z pieniędzmi mówiąc: Tu są pieniądze na chwałę Boża, bierz tedy, jeśli chcesz. Ja tedy wyjąwszy kramczyki węgierskie, com miał od księdza i wziąwszy garścią, włożyłem do owej skrzynki, a rzekłem do księdza: Pokaż mi ty twoje pieniądze, a nie te. Po tym poszedłem z księdzem do zakrystii, tam mi ksiądz otworzywszy skrzynie pokazywał kielichy różne, małe i wielkie. Alem z tego nic nie wziął, ani się nie tykał.
Tyle legendy. Historycy donoszą, że silny przez wieku kult Matki Bożej Inwałdzkiej, pod koniec XIX stulecia zaczął powoli zanikać. Na odpusty przybywało coraz mniej pielgrzymów, głównie z najbliższej okolicy. Pod koniec XIX wieku, przez nieostrożność kościelnego kościół prawie nie spłoną, uszkodzony został również cudowny obraz, zniszczeniu uległy wota i ozdoby. Wizerunek, który znajduje się w obecnym sanktuarium pochodzi z późniejszych czasów. Można go oglądać w głównym ołtarzu kościoła pw Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Ciekawostką jest, że nie tylko w Inwałdzie można pomodlić się przed wizerunkiem Matki Bożej Zbójnickiej. Odrestaurowana figurka Madonny, pochodząca z XIX wieku, stoi również w Szczawnicy. Jedna z legend głosi, że wizerunek ów miał chronić tamtejszych mieszkańców przed zbójnikami, których w Pieninach wówczas nie brakowało. Według innej wersji podania kapliczkę ufundowali zbójnicy, a w jej wnętrzu lub w fundamentach ukryte miały być złote monety.
Madonno Inwałdzka,
która skruszyłaś herszta ze zbójami,
módl się za nami!
(ks Jan Twardowski)
NAJŚWIĘTSZA MARYJA PANNA PIENIŃSKA
Na półce skalnej w pobliżu Groty Zyblikiewicza na Drodze Pienińskiej, stoi odrestaurowana figurka Matki Bożej. Droga Pienińska to najpiękniejszy i chyba najpopularniejszy spacerowy trakt w Pieninach, idealne miejsce na wycieczkę pieszą i rowerową. Trasa biegnie ze Szczawnicy do Czerwonego Klasztoru, wzdłuż Przełomu Dunajca, liczy 9 km, z czego większość przebiega po słowackiej stronie. Jesienią i wczesną wiosną, kiedy drzewa nie przesłaniają widoków – można podziwiać skały i turnie, w tym m.in. imponującą Sokolicę.Grota Zyblikiewicza to sporej wielkości wgłębienie w skale przy Drodze Pienińskiej, choć określenie grota nie jest najwłaściwsze. Dawniej wnęka nazywana była Piecem Majki. Czasami nazywano ją również Grotą Cygańską, gdyż często obozowali w niej Cyganie. Nazwę Grota Zyblikiewicza wprowadzono w 1888 r. dla uczczenia Mikołaja Zyblikiewicza, który zasłużył się dla rozwoju Szczawnicy. To właśnie niedaleko tego miejsca znajduje się figurka Matki Bożej. Umieszczeniem figurki zajął się GOPR, a poświęcił ją sam proboszcz parafii ze Szczawnicy. Matkę Bożą okrzyknięto Opiekunką Turystów. W drodze z Krościenka na Sokolicę, znajduje się figurka Matki Bożej, zwanej pienińską, która miejscowi nazywają Matka Bożą flisacką. Na tabliczce pod figurką umieszono krótka modlitwę
Matko Najświętsza Pienińska
Wędrujących wspieraj,
Płynących ochraniaj
Błądzących zawracaj
Wątpiących oświecaj
Modlących umacniaj
MATKA BOSKA OD SZCZĘŚLIWYCH POWROTÓW
W Tatrach, nad brzegiem Morskiego Oka na jednym z drzew wisi mała kapliczka z figurką Maryi, nazywanej Matką Boską od Szczęśliwych Powrotów. Pierwotnie kapliczka powstała, by uczcić tragiczną śmierć robotników, którzy zginęli zasypani przez lawinę podczas wyrąbywania lodu dla potrzeb schroniska. Niszczała jednak z czasem, wkrótce zastąpiono ją gipsową figurką, a następnie płaskorzeźbą. W 1992 r. wśród miejscowej ludności, jak i w kręgach krakowskiego środowiska akademickiego zrodził się pomysł zamontowania nowej kapliczki. Za zgodą konserwatora zabytków i dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego, postawiono kapliczkę z figurką. Kuria Biskupia zaaprobowała zaproponowaną nazwę figurki i od tego czasu jest ona czczona jako wizerunek Matki Bożej od Szczęśliwych Powrotów. Przy kapliczce regularnie odprawiane są Msze Święte i nabożeństwa, a nawet udzielane są chrzty i śluby. Jest to coraz bardziej znane miejsce kultu maryjnego.
Matko Scynśliwyk Powrotów, dziś błagomy
Ciebie, ratuj nos w kazdy potrzebie.
Wzmocnij nos w ocekiwaniu,
wspomóz w niecierpliwym trwaniu
Wstow się za nami kiej bolejemy,
Miłości Bozy pragniemy.
PANI MAKOWSKA
Maków Podhalański otoczony jest górami. Najbliżej, w okolicach Juszczyna można się wdrapać na Jawor (857 m), w oddali, na granicy ze Słowacją – widać Pasmo Babiogórskie. W okolicy możemy podziwiać też Pasmo Jałowieckie, i nieco wyższe Pasmo Policy. Na północ od miasta zaś znajduje się Pasmo Góry Koskowej, którego częścią jest Makowska Góra. U stop góry stoi kościół, duży, murowany. Wybudowano go w roku 1700, kiedy ludzie przestali się mieścić w małym parafialnym kościółku św. Klemensa. Nowa budowla składała się z murowanego prezbiterium, do którego dostawiono murowaną kaplicę barokową z obszerną drewnianą nawą. Mimo tej nowej zdecydowanie przestronniejszej budowli, stary kościółek stał nadal, a w nim czczony od co najmniej 150 lat cudowny obraz Matki Bożej… Tak było przez kolejne 40 lat, ale ludzie chcieli mieć obraz w tym kościele, do którego stale uczęszczali na nabożeństwa. I tak, po otrzymaniu zgody od krakowskiego ordynariusza odbyło się uroczyste przeniesienie wizerunku do nowego, murowanego kościoła. Niezbyt wielka miejscowość jaką był Maków, w wieku XVIII zaczęła się szybko rozwijać, to zaś skłoniło ówczesnego proboszcza do starań, o ponowne powiększenie kościoła. Udało się rozpocząć remont, który pozwolił znaczenie rozbudować świątynię i ją umocnić. Nieużywany już odtąd kościół św. Klemensa został zburzony, a słynący łaskami obraz znajduje się dziś w głównym ołtarzu parafialnego kościoła Przemienienia Pańskiego.
Do naszych rodzin Święta Rodzicielko,
Ciebie i Syna ze czcią zapraszamy.
Weź w opiekę, błogosław rodzinę,
Wszystkie matki i ojców i dzieci,
Wioski w górach, miasteczko w dolinie,
Gdzie królujesz tu nam od stuleci.
Informacje o obrazie Matki Bożej pojawiają się w XVI w. Dzięki pierwszej wzmiance o makowskiej parafii z 1358 roku, wiadomo o istnieniu drewnianego kościółka św. Klemensa. Informacja o obrazie pochodzi z czasów drugiego kościoła, zbudowanego w 1590 roku. W nim ówczesny proboszcz umieścił – ponoć na życzenie miejscowych wiernych, którzy pragnęli czcić w Matkę Bożą – wizerunek Maryi. Nieznany z nazwiska artysta, namalował go na podobieństwo Matki Bożej Częstochowskiej i tak Maryja została w Makowie na zawsze. W 1591 roku ks. Jakub Wujek prosił Makowską Panią o ocalenie od szalejącej w tym czasie zarazy – do dziś mówi się, że Maryja ocaliła ludzi od ówczesnej epidemii cholery. Pielgrzymów i intencji przybywało. Nic dziwnego, że w podziękowaniu za wysłuchane prośby, wierni zaczęli przynosić wota. Najstarszą wzmianka o nich sięga 1643 roku, kiedy to złożono dwie srebrne tabliczki wotywne. W kolejnych latach i wiekach przybywało dziękczynnych ofiar. Kroniki informują, że po II wojnie dobyto ze skrytki 2809 sztuk wotów, w tym 80 sznurów korali i 300 kosztownych przedmiotów ze srebra i złota. Ponadto zachowane protokoły z wizytacji biskupich stwierdzają obecność na obrazie pięciu srebrnych sukienek oraz koron. Te materialne ozdoby pokazują, jak żywy był kult obrazu Matki Bożej Makowskiej, który po raz pierwszy został nazwany „łaskami słynącym” w roku 1729. W XIX wieku, Matka Boża po raz drugi miała uratować ludność Makowa i okolicznych miejscowości. To ponoć żarliwe modlitwy przed obrazem oraz procesje eucharystyczne z kościoła do figury Matki Bożej na rynku sprawiły, że szalejąca wtedy zaraza nagle się skończyła. Od wielu lat makowski kościół nosi miano Sanktuarium Matki Bożej Opiekunki i Królowej Rodzin. Do dziś do Makowa przybywają pielgrzymi z całej Polski a nawet zza granic kraju, może też dlatego, że obraz Matki Bożej Makowskiej znajduje się również m.in. we francuskim kościele w Pont-Main, oraz z jednej z niemieckich parafii. 10 czerwca 1979 roku, na Błoniach krakowskich, podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, Papież Jan Paweł II nałożył na obraz papieskie korony. Następnie wizerunek w uroczystej procesji został przeniesiony do Katedry Wawelskiej, gdzie przez dwa miesiące każdy chętny miał okazję się przed nim modlić. Rok później, w czasie audiencji dla pielgrzymów z Makowa, w lutym 1980 roku, Jan Paweł II miał opowiadać o swojej więzi z Matką Bożą Makowską: „Matka Boża spełniła też prośbę, którą kończąc wizytację w Makowie, Jej pokornie i serdecznie przedkładałem. Prosiłem Ją, aby procesja Bożego Ciała, która przez kilkadziesiąt lat nie mogła wyruszyć z obrębu Wawelu, mogła wreszcie znaleźć swoją drogę na ulice miasta Krakowa, a także na Rynek. Co też się stało. I dlatego ta koronacja była spełnieniem szczególnego długu mojego serca wobec Matki Bożej. Tej, którą wy czcicie w waszym makowskim obrazie”.
ŚRODY Z IGNACYM
W środowej ewangelii czytamy o Chrystusie piętnującym obłudę faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Zbawiciel nie przebiera w słowach i nazywa ich „grobami niewidocznymi” – jakby już byli niczym zapomniana mogiła. Skąd bierze się taka ostra ocena?
Jezus powiedział: „Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiej jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie pomijać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą”. Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: „Nauczycielu, słowami tymi także nam ubliżasz». On odparł: «I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo nakładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami nawet jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie” (Łk 11, 42-46).
Faryzeusze byli osobami świeckimi żyjącymi według reguł świątynnej czystości, „oddzielającymi się” dobrowolnie od zwyczajnego życia (hebr. peruša), aby być bliżej Boga. Niektórzy z nich mają jednak nieczyste motywacje i Jezus o nich mówi wprost, że dając jałmużnę bez prawdziwej miłości są tylko zwykłymi karierowiczami. Oszustami, którzy pozorują zażyłość z Bogiem tak naprawdę chcąc mieć łatwe życie pozbawione doczesnych trosk kosztem bliźnich. W czasach mesjańskich faryzeusze byli już silnym stronnictwem, które miało ogromny wpływ na społeczeństwo żydowskie a ich odpowiedzialność i wpływ na praktyki religijne była bardzo duża. Chrystus upomina się zatem o prawdę, przywrócenie pewnego Bożego porządku, jałmużna bowiem jest poddana w całości prawu miłości i
z niej wynika. Uczynek miłosierdzia nie może być mechaniczny, zwyczajowy, wypływać z tradycji. Jałmużna ma być stylem życia – zintegrowanym z naszą osobistą relacją z Bogiem. Dla Chrystusa dawać jałmużnę to znaczy – dawać siebie. Ignacjańskie reguły rozdawania jałmużn CD [337-344] które można znaleźć w książeczce ćwiczeń duchownych, nie mają charakteru ścisłego i bezwzględnego. Są raczej drogowskazami, kierunkami podejmowania refleksji w celu oczyszczenia swojej motywacji. Bazując na fundamencie wolnej woli i bardzo osobistej odpowiedzi na Bożą miłość nie spodziewajmy się tutaj sztywnych zasad, obowiązujących tak samo i wszystkich bez względu na okoliczności. Tu będziemy musieli podjąć jakąś wewnętrzną prace i samego siebie wystawić na próbę, czy w ogóle jałmużna
jest dla mnie kwestią do której przywiązuję wagę? Nasza współczesność pokazuje nam iż, dobrem szczególnie cennym jest czas. Idąc dalej przez omówienia, spróbujmy mieć na uwadze zwłaszcza ten kapitał.
Święty Ignacy wbrew pozorom nie nakazuje radykalnie rozdawania wszystkiego co się ma (choć nie raz sam tak czynił) bo wie, że ćwiczenia odprawiają różne osoby, nie tylko zakonnicy ale i świeccy i taki ruch mógłby wpędzić kogoś w kłopoty jeśliby zaczął uszczuplać powierzone sobie dobra. Uznaje też, że nasza jałmużna będzie zależna od stanu życia który się wybrało. Przedmiotem reguł nie będzie zatem ilość dawanej
jałmużny a motywacja według której jej udzielam. Co może być jałmużną? To co posiadamy na własność, zarówno w sferze materialnej jak i niematerialnej. Zbadajmy swoją motywację czy rzeczywiście dając jałmużnę kieruję się przy tym Bożą miłością? Czy tylko chciałbym żeby tak o mnie uważano? Po drugie, zbadajmy czy nasze miłosierdzie ma tak samo mocne podstawy wobec bliskich krewnych jak i wobec tych którzy są mi nieznani? Czy byłbym tak samo szczodry wobec najbliższej rodziny jak wobec sąsiada? I odwrotnie, czy mam taką sama
wielkoduszność wobec kolegów z pracy jak wobec własnych dzieci? Kolejno, św. Ignacy proponuje takie ćwiczenie by wyobrazić sobie siebie samego w godzinie śmierci lub na sądzie ostatecznym i wobec tych granicznych okoliczności dokonać refleksji jak zadysponowałem swoim czasem na korzyść bliźniego? Jeśli pojawi się żal z powodu jakiegoś niedomagania –
spróbujmy już dzisiaj dokonać w tej mierze jakiejś reformy i się jej trzymać. Dalej, jeśli widzisz, że poświęcasz komuś czas z przyzwyczajenia, lub dla osiągnięcia korzyści powstrzymaj się od takich praktyk aż nie pozbędziesz się nieuporządkowanego przywiązania.
Wracamy na koniec do głównego wezwania reguł, które nakazuje przede wszystkim znalezienie odpowiedniej dla siebie miary w zależności od stanu życia. Inaczej będzie mógł dysponować jałmużną zakonnik, prezbiter, osoba samotna, inaczej ojciec rodziny, inaczej dziecko, jeszcze inaczej osoba niepełnosprawna lub chora. Jedyne wskazanie jakie odczytujemy w regule 7 jest kierowane do biskupów (osobno) i małżonków dając im za przykład świętego Joachima i Annę, ci dzielili swoje dochody na 3 równe części i rozdzielali je: ubogim, obsłudze świątyni, resztę zostawiając sobie i rodzinie. Może komuś taki prosty podział okaże się pomocny i dzięki temu odnajdzie szybciej swoją miarę? Najważniejsze jest
Jednak, aby jałmużna była szczera i zawsze jako źródło miała samego Boga. Nie bójmy się być dla siebie wielkoduszni, poświęcajmy sobie czas naprawdę, nie z obowiązku, nie z przyzwyczajenia, dbajmy o to aby robić to z miłości.
SŁOWO BOŻE
Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, zaczął Go pytać: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus mu rzekł: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”. On Mu odpowiedział: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości”. Wtedy Jezus spojrzał na niego z miłością i rzekł mu: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Wówczas Jezus spojrzał dookoła i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno tym, którzy mają dostatki, wejść do królestwa Bożego». Uczniowie przerazili się Jego słowami, lecz Jezus powtórnie im rzekł: „Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: „Któż więc może być zbawiony?” Jezus popatrzył na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”. Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”. Jezus odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym” (Mk 10, 17-30).
Źródła zdj:
MB Zbójnicka – karpaccy.pl
MB Makowska, Skała Zyblikiewicza – Wikipedia
MB Szczęśliwych Powrotów – franciszkanska3.pl