Co się przydarzyło Szawłowi || Kącik dobrych wiadomości || Środy z Ignacym
PARAFIALNE KOLĘDOWANIE
W zimowe niedzielne popołudnie 12 stycznia 2025 roku w naszym kościele parafialnym odbyło się wspólne kolędowanie. Spotkanie rozpoczął występ rodziny Czumów z Niepołomic, która zaprezentowała tradycyjne przedstawienie szopkarskie. W następnej kolejności Proboszcz ks. Leszek Garstka przeczytał Prolog Ewangelii wg św. Jana, po czym zaśpiewały i zagrały parafialna schola oraz grupy apostolskie. Dalszemu śpiewowi przewodził pan organista, który z właściwą sobie maestrią przeprowadził zebranych przez bogactwo kolęd polskich. W chwilach, gdy muzyka milkła, młodzi parafianie odczytywali strofy poezji polskiej o Wigilii. Następnie wspólnota „Kawa u Plebana” zaśpiewała pastorałkę Jam jest dudka. Spotkanie zakończyło błogosławieństwo udzielone przez ks. Proboszcza oraz jego zachęta, by poprosić Nowonarodzonego o opiekę nad naszą ojczyzną. W odpowiedzi zabrzmiała uroczysta kolęda Bóg się rodzi ze strofą: „Podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław ojczyznę miłą…”
Ksiądz Proboszcz zaprosił zebranych do domu parafialnego, gdzie czekał na stół ze słodkościami, przygotowanymi przez parafianki, i gorące napoje, w tym (bezalkoholowy) grzaniec, serwowany przez panią Zosię. Tam też wybrzmiały ostatnie nuty kolęd ludowych. Wspólne kolędowanie przyciągnęło do kościoła i domu parafialnego wielu wiernych, a śnieżna zimowa aura dostarczyła wydarzeniu wyjątkowej oprawy. „Jeszcze nigdy nie słyszałem tylu pięknych kolęd naraz” – usłyszałam w kuluarach wypowiedź starszego pana i głos ten jest może najbardziej wzruszającym podsumowaniem tego, co się wydarzyło. (Alicja Soćko-Mucha)
CO SIĘ PRZYDARZYŁO SZAWŁOWI?
Damaszek – obecnie stolica i drugie, co do wielkości miasto w Syrii. Jedno z najstarszych miast Bliskiego Wschodu – pierwsze wzmianki o nim pochodzą z 1500 lat przed Chr., pierwsze ślady osadnictwa z III w. przed Chr. W zachodniej części pobliskiego wzgórza Kasjum, znajduje się jaskinia, na którą spłynęła krew Abla, zabitego przez Kaina. Według legendy, góra ze zgrozy aż westchnęła i… zaczęła się rozpadać. Skały przed osunięciem powstrzymał gestem dłoni sam archanioł Gabriel. Miasto wspominane jest w Biblii nie raz, np. w opowiadaniu o uratowaniu przez Abrahama swoich krewnych (por. Rdz 14,15), w historii Dawida, który rozciągnął nad nim swoją władzę (por. 2 Sm 8,5-6), ale najbardziej znane jest chyba z Dziejów Apostolskich i tego, co przydarzyło się jednemu z bardziej gorliwych wyznawców judaizmu.
Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana 2 i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jeruzalem mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł (Dz 9,1n).
Odległość między Damaszkiem a Jerozolimą wynosi mniej więcej tyle, ile między Rzymem a Florencją. Kiedyś osiem dni drogi, dzisiaj to dwa różne światy. Paweł mógł ten odcinek pokonać bez przeszkód, w nieco ponad tydzień, dzisiaj w związku z sytuacją polityczna, podróż jest dosyć skomplikowana. Kiedy czytamy opis nawrócenia św. Pawła, najczęściej mamy już w głowie wszystko wyobrażone. Droga, słonce, koń. Oślepione zwierzę zatrzymuje się gwałtownie, rży i staje na tylnych nogach, Szaweł spada, zasłaniając ręką oczy… Słyszy głos, a może nawet coś, Kogoś „widzi”… Jeśli tak wyobrażamy sobie tę scenę, to pewnie mignął nam gdzieś przed oczami, dynamiczny obraz Caravaggia, który niekoniecznie wiele ma wspólnego z tym, jak całe to wydarzenie wyglądało. Bo być może było tak: Paweł podróżował pieszo, o zwierzętach na których można by jechać, w relacji nie ma ani słowa.

(Nawrócenie św. Pawła, B.Murillo, źródło: Wikipedia)
Jazda konna w tych czasach, zastrzeżona była dla kawalerii, natomiast na użytek codzienny wybierano inne rozwiązania – chętniej korzystano z osłów i mułów, które jednocześnie pomagały w transporcie bagaży. Szaweł zapewne bagaży nie miał, tylko listy arcykapłana… I kiedy tak szedł do Damaszku, może obmyślając cały plan działania – „to” się wydarzyło. Kiedy myślimy o nawróceniu, automatycznie wchodzimy na płaszczyznę religijną i słusznie, bo przecież chodzi o relację człowieka z Bogiem. Ale na nawrócenie można popatrzeć z różnych perspektyw, jako na wydarzenie, bądź proces, który angażuje całego człowieka i jego władze. O nawróceniu mówią teolodzy, filozofowie i psycholodzy. Najczęściej dokonywanym rozróżnieniem nawróceń jest podział na nagłe i stopniowe. Nawrócenie nagłe zwykle łączy się z jakimś dramatycznym doświadczeniem, kryzysem czy emocjonalnym załamaniem oraz z poczuciem, że Bóg „wtargnął” do wnętrza (niektórzy powiedzą – psychiki, umysłu, duszy) człowieka. Przykładem jest tu właśnie św. Paweł, albo św. Augustyn. Natomiast stopniowe opisywane jest jako kolejne stadium procesu, rozwoju dojrzewania i odczuwane jako prowadzenie przez Boga etapami, odkrywającymi nową prawdę. Tutaj podaje się przykład Piotra, który powoli do pewnych decyzji, musiał dojrzewać. Którego Chrystus prowadził przez kolejne etapy wiary iż zaufania, aż po trzykrotne pytanie o miłość, które zdaniem wielu, było dopiero początkiem piotrowej drogi.
A teraz zastanówmy się, co to oznacza dla nas? Znaczy to, że również dla nas chrześcijaństwo nie stanowi jakiejś nowej filozofii albo nowej moralności. Jesteśmy chrześcijanami tylko wówczas, gdy spotykamy Chrystusa. Oczywiście nie ukazuje się On nam w sposób tak przemożny, świetlany, jak Pawłowi, któremu ukazał się, by uczynić go apostołem wszystkich narodów. Ale również my możemy spotkać Chrystusa, czytając Pismo Święte, na modlitwie, w życiu liturgicznym Kościoła. Możemy dotknąć serca Chrystusa i poczuć, że On dotyka naszego. Jedynie dzięki osobistej relacji z Chrystusem, jedynie dzięki spotkaniu ze Zmartwychwstałym stajemy się naprawdę chrześcijanami (Benedykt XVI, 2008 r.).
Atak epilepsji – mówią niektórzy. Ale w takim razie zbiorowy i wspólne halucynacje, bo ludzie, którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo (Dz 9,7). Mniej więcej w tym samym czasie, podobne wydarzenie było udziałem pewnego żydowskiego prozelity – Ananiasza. Ananiasz, według legendy, miał okazję poznać Jezusa, kiedy ten jeszcze chodził po świecie. Od urodzenia mieszkający w Damaszku był ponoć jednym z 72 uczniów, których Pan wyznaczył i wysłał po dwóch (por. Łk 10,1). Po tym wszystkim, co działo się po Zesłaniu Ducha, apostołowie mieli go wezwać do siebie i poprosić, by wrócił do swojej ojczyzny i tam założył gminę chrześcijańską. Z zawodu był prawnikiem, dlatego mógł bronić Pawła, gdy ten ponad dwie dekady później, został postawiony przed rzymskim namiestnikiem. Ale wtedy, gdy pod Damaszkiem Szawła oślepiło światło, on, w swoim domu miał widzenie, tak konkretne, że aż nieprawdopodobne: „Idź na ulicę Prostą i zapytaj w domu Judy o Szawła z Tarsu, bo właśnie się modli” (Dz 9,11). Zapewne „sława” Szawła doszła też wtedy do Damaszku… Nietrudno się domyślić, że dla Ananiasza takie widzenie mogło być szokiem, a na pewno wyzwaniem dla wiary. „Idź – odpowiedział mu Pan – bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela” (Dz 9,15). I poszedł. Około pół km od wspomnianej w wizji, ulicy Prostej, znajduje się miejsce, w którym – jak do dziś wierzą chrześcijanie – Ananiasz ochrzcił Pawła, a ten odzyskał wzrok i zrozumiał do czego wzywa go Bóg. (BL)

Z życia Kościoła:
Od tego tygodnia w ponad 80 krajach na świecie można już zakupić autobiografię papieża Franciszka, pod angielskim tytułem Hope (Nadzieja). Ojciec Święty pracował nad swoim dziełem od 2019 roku – wstępnie miało ono ujrzeć światło dzienne dopiero po śmierci papieża, jednak zdecydował, że wymagania obecnych czasów oraz Rok Jubileuszowy 2025 są dobrą okazją, żeby opublikować książkę już teraz. Sam mówi o niej: “książka sięga mojego życia i jest historią podróży nadziei, podróży, której nie mogę oddzielić od podróży mojej rodziny, mojego ludu, całego ludu Bożego”. Dzieło powstało we współpracy z dziennikarzem Carlo Musso, który pomógł Ojcu Świętemu opowiedzieć swoją historię. Oprócz wspomnień osobistych z całego życia, Ojciec Święty poświęca w swojej autobiografii wiele miejsca rozważaniom na temat współczesnych kwestii i tego, co się aktualnie dzieje na świecie. Podkreśla też wartość poczucia humoru w radzeniu sobie ze smutkiem i zdrowej ironii: „Ironia jest lekarstwem, nie tylko na podniesienie i oświecenie innych, ale także na siebie, ponieważ autoironia jest potężnym narzędziem do przezwyciężenia pokusy narcyzmu. Narcyzi ciągle patrzą w lustro, stroją się, obserwują siebie w kółko, ale najlepszą radą przed lustrem jest zawsze śmiech z siebie. To nam dobrze zrobi”. Nie pozostaje nam nic innego, jak wziąć sobie te słowa głęboko do serca, oczekując na polski przekład książki.
Ze świata:
Podczas wielkich pożarów na przedmieściach Los Angeles w ostatnich dwóch tygodniach spłonęły różne kościoły i świątynie, w tym katolicki kościół pw. Bożego Ciała w Pacific Palisades. Jeden z kapitanów lokalnej straży pożarnej, Bryan Nassour, zdecydował się przebrnąć przez grubą warstwę gruzu w popiołach świątyni i dzięki temu udało mu się odnaleźć całkowicie nieuszkodzone mosiężne tabernakulum. Najświętszy Sakrament pozostał nietknięty. „Zrobiłem to, ponieważ cała okolica została zniszczona – wygląda to tak, jakby wybuchła bomba atomowa i nic nie zostało,” powiedział Nassour, „Mój brat stracił swój dom. Mam bliskich przyjaciół, którzy stracili wszystko oprócz ubrań na sobie, i oni także należą do tej parafii. Więc jeśli mogłem uratować chociaż jedną rzecz, niech to będzie to, żeby mieli coś, w co mogą wierzyć.” Tabernakulum zostało przewiezione do parafii św. Moniki w Santa Monica, gdzie księża ustawili je przy ołtarzu dla dodania otuchy katolikom poszkodowanym w pożarach, którzy modlą się tam i uczestniczą w nabożeństwach od czasu wybuchu pożarów i ewakuacji. (źródło: www.angelusnews.com) (JP)

W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschniętą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka z uschłą ręką: „Podnieś się na środek!” A do nich powiedział: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie uratować czy zabić?” Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy na nich dokoła z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę!” Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa. A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz się naradzali przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić (Mk 3, 1-6).
Jakże krótką i intensywną scenę mamy przed oczami. Obraz, który widzimy jest – można by powiedzieć – do granic kontrastowy. Prawdziwa, męska, twarda konfrontacja w wykonaniu Chrystusa. Jednocześnie jest niezwykła, bo kończy się nie rozlewem krwi a miłosierdziem mimo ogromnych emocji. Dobitność słów Chrystusa i gniew, który w nim wrze nie ma jednak podłoża zemsty, uczynienia komuś krzywdy. Jezusa zasmucają ograniczenia które Jego współbracia nakładają na siebie z tytułu sztywno pojmowanej tradycji. Są to ograniczenia, które w efekcie wiążą możliwości samego Boga. Żydzi w synagodze są przedstawicielami takiej postawy, która ponad wszystko – czyli też ponad miłość – wynosi przepisy, regulacje i prawo. Nie ma tam miejsca nad Ducha, któremu ma ono służyć. Jezus tylko jednym zdaniem pokazuje, gdzie jest granica Szabatu opartego na prostym tłumaczeniu go, jako „wypoczynku”, „obserwacji”. Dobro, miłosierdzie, nie ma ograniczeń, łaska Boża jest żywiołem, który tylko czeka na nasze zaproszenie. W synagodze jednak Chrystus musi się zderzyć z tradycją, która skupia się na ścisłym przestrzeganiu formy, pomijając fakt, że podstawowym prawem jest prawo miłowania Boga i bliźniego. Czy dla tamtych ludzi demonstracyjne skarcenie przez Chrystusa to był moment refleksji? Czy emocjonalna reakcja Chrystusa mogła wydać dobre owoce w postaci jakiegoś rachunku sumienia? Czy Chrystus nie popełnia błędu dokonując uzdrowienia w szabat, stawiając to wydarzenie obok wcześniejszego sporu o brak zachowywania postów wśród jego uczniów (włącznie z incydentem z łuskania kłosów)? Czy Chrystusa nie poniosło w tej chwili, kiedy z taką gorliwością chce przywrócić Szabatowi prawdziwy sens – dokonując wyraźnego złamania tradycji szabatu na oczach ich wiernych wyznawców? Jakie to wydarzenie przyniosło potem owoce?
Przechodząc na grunt duchowości ignacjańskiej możemy w tej scenie mówić o kontemplatywności w działaniu (actione contemplativus),którą Chrystus idealnie uosabia. Termin, który może brzmieć jak wewnętrzna sprzeczność oznacza jednak poczucie obecności Boga w każdych warunkach, w pracy, w domu, na modlitwie, w czasie wypoczynku i w czasie świętowania, w radości i w smutku. Jest to taki stan, w którym wznosimy się na wyższy poziom pobożności, który dotyka każdego aspektu naszego życia wraz z decyzjami, które podejmujemy. Obecność Boga w naszym życiu nie dotyczy wtedy jedynie tylko praktyk religijnych ale też umysłu i serca. Będąc na modlitwie zżytym z Bogiem o wiele łatwiej dystansować się od silnych emocji, które mogłyby nas popchnąć do jakiegoś grzechu albo wątpliwego moralnie uczynku, tłumaczonego dodatkowo nakazami wiary lub dogmatem. Kontemplatywność w działaniu tworzy czasem niesamowite sytuacje, wybijające z rutyny, skłaniające do refleksji, dając jednak pewność, że nasze poszukiwanie Boga we wszystkich rzeczach i osobach staje się najważniejszym celem, bo kto szuka przede wszystkim Boga – znajduje Go. (RL)