Menu Pana Jezusa | Przepisy Pani Zosi | Kącik Dobrych Wiadomości | Środy z Ignacym | Kącik obojętności ignacjańskiej
Dzisiaj niedziela Gaudete. Cieszymy się, że Święta już nie długo, że Zbawiciel przychodzi na świat, że całe nasze życie jest nadzieją na wieczność z Nim. Boże Narodzenie jest okazją do przypomnienia sobie, w Kogo wierzymy i jaki jest sens wszystkiego. Ale to też Święta rodzinne, okazja do spotkania drugiego człowieka, pobycia razem, posłuchania, porozmawiania. I nie ma się co oszukiwać, to też czas wspólnego siadania do stołu i jedzenia. Ten kulinarny wymiar Świąt wcale nie jest taki mało znaczący. Wspólny posiłek może wiele zmienić, wiele drzwi otworzyć a nawet pomóc spotkać Boga. Przecież uczniowie poznali Chrystusa po łamaniu chleba i przy smażeniu ryby. Wykorzystajmy ten czas, pozwólmy Bogu przyjść tak, jak chce i kiedy chce.
(fot. wsd.karmel.pl)
MENU PANA JEZUSA
Tilapia złota, to gatunek ryby raczej słodkowodnej, która może osiągać długość nawet do 45 cm. Odporna na niską temperaturę, występuje w wodach stojących, jak i płynących, pełnych roślin, lub wręcz przeciwnie. Chociaż jest to ryba słodkowodna, dobrze znosi też wody słonawe. Oreochromis reus (tilapia złota) od wieków utożsamiana jest z rybą złowioną w Jeziorze Galilejskim, na polecenie Jezusa, przez św. Piotra. Dlaczego ona? Odpowiedzi należy szukać w około-godowych zwyczajach rybek. W czasie tarła, samiczka składa w dołkach, wykonanych na dnie jeziora, po około 100 jajeczek ikry. Gdy samczyk je zapłodni, samiczka bierze je do pyszczka i w nim przetrzymuje, aż do wyklucia małych rybek. Zajmuje to około 3 dni. Następnie ryba stara się, by wszystkie wyklute rybki opuściły jej pyszczek. Nie ma języka, więc często bierze z dna niewielki przedmiot, zazwyczaj kamyk, którym wypycha małe rybki do jeziora. W tym okresie łatwo ją złapać na wędkę. Taka złapana ryba często jeszcze ma w pyszczku mały kamyczek lub inny – podniesiony z dna- przedmiot. Dlatego też powszechnie uważa się, że to właśnie Tilapia, miała w pyszczku, wymienionego przez Jezusa statera. Dzisiaj, smacznie przyrządzoną tilapię złotą, można zjeść w restauracjach nad Jeziorem Galilejskim.
(Źródło: Wikipedia)
Jezus i jego uczniowie, tak jak inni mieszkańcy tamtych terenów, jadali głównie ryby. Była to dieta smaczna i zdrowa, co dzisiaj jest często podkreślane, przez pojawiające się tu i ówdzie hasła: „jedz jak Jezus”. Mięso czerwone, ponoć jadano rzadko, również z przyczyn finansowych. Niektórzy utrzymują, że nie częściej niż raz w miesiącu. Spożycie baranka ofiarnego nakazywały natomiast przepisy dotyczące Święta Paschy. Wiek i kondycja baranka były ściśle określone, opisano też metodę jego oporządzania i gotowania. Od wielkiego święta, podczas uczt czy biesiad, na stole pojawiało się mięso jagnięcia albo koźląt. Przykładem takiego zwyczaju, jest przypowieść o synu marnotrawnym. Kiedy ten powraca do domu, ojciec każe zabić koźlę. Starszy syn robi ojcu wyrzuty: „Nigdy nie kazałeś zabić baranka na moją cześć”. A przecież ten ojciec był kimś niezwykle zamożnym, właścicielem stada… Mógł sobie pozwolić na wszystko, a jednak koźlę zabija ze specjalnej okazji.
Chleb. Dieta Żyda żyjącego w pierwszym wieku, opierała się głównie na chlebie i dotyczyło to zarówno bogatych, jak i biednych. Pieczywo nie wyglądało dokładnie tak jak nasze, często były to chlebowe placki. Na podstawie analiz żydowskich Pism z III i IV w. po Chr. – które nawiązują do źródeł współczesnych Jezusowi – ustalono, że podstawą diety był pełnoziarnisty chleb, który szybko czerstwiał, więc najlepiej było go jeść zaraz po upieczeniu. Z analiz historyków wynika, że znacznie różnił się on od współczesnego – był nie tylko ciemniejszy i cięższy, ale miał również wyższe stężenie naturalnie występujących olejów. Chleb z początków naszej ery był płaski i cienki, przypominał bardziej placek albo macę. Powstawał ze zmielonych ręcznie na kamieniu ziaren. Rozrobione ciasto kładziono bezpośrednio na rozżarzony węgiel drzewny. Aby placek był bardziej miękki, gotowy wypiek zanurzano w wodzie, winie, occie, sosie rybnym albo oleju – miało to ułatwić jego przeżuwanie. Zazwyczaj chleb pełnił też funkcję łyżki lub „serwetki” do wycierania palców i ust. Chleb wypiekano każdego dnia. Używanie prymitywnych narzędzi do mielenia mąki sprawiało, że w chlebie można było znaleźć zarówno całe ziarna, otręby, a nawet kawałki słomy. Mąka uzyskana przez mielenie całych ziaren zbóż, razem z okrywą nasienną, była ciemna i tania. Wykorzystywano ją do kleików i zagęszczania zup. Z kolei jasną, drogą mąkę otrzymywano przez zmielenie wewnętrznej części ziarna pszenicy, ale chleb z niej wypiekany, jedli głównie bogacze. Pieczywo spożywano przy każdym posiłku. Kiedy nie było chleba, nie było niczego. To pozwala lepiej zrozumieć wezwanie modlitwy Ojcze Nasz „chleba naszego powszedniego…” – bez chleba nie ma życia, również na tym najbardziej dosłownym poziomie.
Zazwyczaj chleb pełnił też funkcję łyżki lub „serwetki” do wycierania palców i ust. Chleb wypiekano każdego dnia. Używanie prymitywnych narzędzi do mielenia mąki sprawiało, że w chlebie można było znaleźć zarówno całe ziarna, otręby, a nawet kawałki słomy. Mąka uzyskana przez mielenie całych ziaren zbóż, razem z okrywą nasienną, była ciemna i tania. Wykorzystywano ją do kleików i zagęszczania zup.
Z kolei jasną, drogą mąkę otrzymywano przez zmielenie wewnętrznej części ziarna pszenicy, ale chleb z niej wypiekany, jedli głównie bogacze. Pieczywo spożywano przy każdym posiłku. Kiedy nie było chleba, nie było niczego. To pozwala lepiej zrozumieć wezwanie modlitwy Ojcze Nasz „chleba naszego powszedniego…” – bez chleba nie ma życia, również na tym najbardziej dosłownym poziomie.
(Źródło Wikipedia: Autorstwa מפוכח – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=32058987)
Wino. Jeśli chleb to i wino. Dla nas, te dwa produkty pozostają w ścisłym związku z Eucharystią, dla mieszkańców Bliskiego Wschodu, były naturalnym posiłkiem dnia codziennego. Winorośl była uprawiana na tamtych terenach już 4000 lat przed Chrystusem. W Starym Testamencie znajdujemy wzmianki sugerujące, że wino robiono około 2500 r. przed Chr. Winorośl i drzewa oliwne pokrywały olbrzymie obszary zwłaszcza Galilei, czy Wzgórz Jerozolimskich. Większość rosła dziko. W Biblii czytamy, jak to wysłannicy Mojżesza powrócili z ziemi obiecanej z olbrzymią kiścią winogron na kiju na znak, że to kraina mlekiem i miodem płynąca. Wiadomo, że w czasach Jezusa, spożycie wina było bardzo duże, zapewne dlatego, że uważano, iż zdrowiej jest pić wino niż wodę. Badacze przebiegu Ostatniej Wieczerzy sądzą, że Jezus pił wtedy wino słodkie, o zapachu żywicy, miodu, daktyli i ziół. Inni utrzymują, że było to ciemnoczerwone jak krew wino, niczym sok z winogron, uprawianych nieopodal Jerozolimy. Każdy pobożny Żyd podczas Paschy winien był wypić cztery kielichy wina – czyli nie mało. Są też tacy, którzy podkreślają, że z winem związane jest pewne biblijne „przekłamanie”. Pismo mówi, że rzymscy żołnierze podali na gąbce, umierającemu Jezusowi ocet. Tymczasem dali Jezusowi do picia to, co sami pili. A nosili przy sobie menażki wypełnione bardzo cienkim, kwaśnym winem, które Żydzi nazywali octem i tak je traktowali. Na koniec owoce i warzywa. Były one ważnym pokarmem zarówno dla bogatych, jak i dla biednych. W tamtych czasach jedzono bardzo dużo soczewicy, ale też czosnek, cebulę, bób, który jest duży i pożywny, jak groch. Spożywano ogórki i sałatę oraz wiele kiełków roślin. Wśród owoców dziko rosnących i dostępnych dla wszystkich były winogrona, figi, granaty, melony, orzechy, migdały. Bodaj najbardziej znana biblijna zupa z soczewicy, to ta, za którą Ezaw oddał bratu Jakubowi przywilej pierworodztwa. Figi zapewne kojarzymy z Nowego Testamentu i przypowieści Jezusa, a oliwki rosły – jak sama nazwa wskazuje – w Getsemani (Ogrodzie Oliwnym).
PRZEPISY PANI ZOSI
PIERNICZKI
80 dag mąki; 15 dag masła; 25 dag cukru; 5 jajek; 2 łyżeczki sody oczyszczonej; 4 łyżki płynnego miodu; 1 przyprawa do piernika
Z podanych składników zagnieść ciasto, zostawić w lodówce na jeden dzień. Jeszcze raz wyrobić, rozwałkować, powycinać pierniczki pierniczki, przed pieczeniem posmarować żółtkiem. Piec w temperaturze 170 stopni, przez ok. 15-20 minut. Po upieczeniu polukrować.
KRUCHE CIASTO Z ORZECHAMI
Ciasto: 25 dag masła; 5 żółtek; 45 dag mąki; 1 łyżeczka proszku do pieczenia; 1 cukier waniliowy; 2 łyżeczki kakao
Masa orzechowa: 5 białek; 1,5 szklanki cukru; 2 szklanki pokrojonych orzechów
Dodatkowo – powidła śliwkowe
Z podanych składników przygotować kruche ciasto, podzielić na trzy części i do jednej dodać dwie łyżeczki kakao, zagnieść. Jedną część ciasta białego i ciemne zamrozić. Białka ubić z cukrem, dodać pokrojone cienko orzechy. Niezamrożoną część białego ciasta rozwałkować i wyłożyć nim spód blachy (bez boków). Ciasto posmarować powidłem, następnie zetrzeć ciemne zamrożone ciasto, nałożyć masę orzechową i zetrzeć pozostałe, zamrożone ciasto. Równolegle rozłożyć na masie orzechowej. Piec w temperaturze 170 – 180 stopni, przez ok. 30 minut, polać polewą, lub cukrem pudrem.
W dniach 6-7 grudnia odbyła się pielgrzymka parafian Najświętszej Trójcy (Świętego Rocha) z Mińska pod przewodnictwem swojego proboszcza ks. Juryja Sanko oraz księdza wikariusza Cyryla Bardonowa. Program pielgrzymki obejmował Mszę Świętą w Parafii Świętego Szczepana w Krakowie, nabożeństwa w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach oraz wycieczkę po Krakowie, której celem było zapoznanie się z kultura miasta i kraju. W pielgrzymce wzięło udział ponad 100 osób. Do nabożeństw dołączyli się także Białorusini, którzy co niedziele gromadzą się o godzinie 15:30 na Mszy Świętej w języku białoruskim w naszej parafii. Pielgrzymi wyrażają serdeczne podziękowania całej parafii, a szczególnie księdzu proboszczowi Leszkowi Garstce, za możliwość odprawienia Mszy Świętej w kościele św. Szczepana.
Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto Anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel”, to znaczy Bóg z nami. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił Anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie (Mt 1, 18-24).
Nawet dzisiaj, w naszych liberalnych obyczajowo czasach, informacja o niespodziewanej ciąży narzeczonej spowodowałaby konsternację i życiowe komplikacje. Sam fakt jeszcze byłby do zaakceptowania ale to wyjaśnienie? „Zstąpił na mnie Duch Święty i począł we mnie to dziecię” – chciałoby się rzec – „Nie kombinuj dziewczyno – mów jak było naprawdę”. Jak gdyby Bogu mało było uniżenia, że wciela się w człowieka z dołu piramidy społecznej żydowskiego społeczeństwa, to przychodzi jeszcze wbrew dobremu obyczajowi i tradycji, czyniąc wypełnianie się proroctwa jeszcze trudniejszym do przyjęcia. Dla nas, Europejczyków przyzwyczajonych do używania władz rozumowych w każdej dziedzinie życia, to zadanie szczególne trudne a takie historie są właśnie miejscem gdzie prosta logika zawodzi i musimy uznać jej niewystarczalność. Zmysłem który powinien w tym momencie stać się priorytetowym, jest wiara. Wracając do okoliczności tego wyjątkowego narzeczeństwa, ludzie współcześni Józefowi i Maryi pamiętali długo to wydarzenie a domysły ciągnęły się za Chrystusem do dorosłości i zaważyły nawet na Jego życiu (Łk 4,16-30). Po raz kolejny czujemy, że coś jest nie tak. Bóg zsyła Mesjasza i już na początku funduje mu wstępne odrzucenie przez ludzi, do których Go posłał? Czy nie za wiele tych warstw „niezwykłości” do przejścia dla prostego człowieka? Czy aż tak wiele trzeba zaakceptować aby przyjąć dobrą nowinę?
Jakimś wyjaśnieniem jest fakt, iż Bóg nie kieruje się ludzką logiką a miłość nie poddaje się prostym wytłumaczeniom. Do pojmowania tego wydarzenia trzeba poprosić Ducha Świętego a jedynym człowiekiem, który zdaje się w tej scenie na Jego głos i przez całe swoje życie rozeznaje Jego poruszenia to ziemski opiekun Jezusa, Józef.
Z początku w postawie Józefa widzimy wahanie pomiędzy wyborem rozwiązania podyktowanego tradycją w której się wychował a okolicznościami, z którymi przyszło mu się mierzyć. Nikt nie odmawia mu szlachetnych zamiarów ale wtedy jeszcze mieszczą się one w ramach tego, co może zaakceptować żydowska społeczność. Próbuje ocalić także swoje dobre imię i dlatego chce Maryję zwolnić z danego mu słowa. Zobaczmy, co się dzieje dalej.
Od momentu gdy „Gdy powziął tę myśl…”. zaczynają się dziać niezwykłe rzeczy. Mimo że, Józef nastawił swoje serce wg (nie do końca szlachetnej) decyzji nawiedzony przez Anioła skłania się do reflexio czyli takiej czynności umysłu która polega na uświadamianiu sobie własnych aktów w aspekcie ich istnienia, zawartości, struktury i przebiegu, otwiera się w efekcie na inne niż swoje, horyzonty. Zaczyna się w Józefie proces, który wiele lat potem nazwano „dynamiką ignacjańską”. Owo poruszenie którego doznał narzeczony Maryi spowodowało zmianę perspektywy. Dzięki słowom Anioła decyzja o oddaleniu Maryi nie wydawała się już taka „najlepsza”. Józef postanawia pod natchnieniem ducha zmienić swój uprzedni wybór i stawia na większe dobro. Dowodzi w ten sposób swojej duchowej wolności i to, co podpowiadał mu w pierwszej chwili zdrowy rozsądek ostatecznie zamienia na misję służenia odkupieniu swojego narodu z grzechów. W ten sposób pokazuje swoje nadzwyczajne przywiązanie do woli Bożej oraz demonstruje zaufanie które przekracza ludzkie kalkulacje.
(Żródło Wikimedia, Gentileschi_-Le_Repos_de_la_Sainte_Famille_pendant_la_fuite_enÉgypte)
Ignacjańskie podejmowanie wyborów odbywa się według bardzo podobnego schematu. Rozumowe pojmowanie jest przedstawiane na modlitwie z prośbą o natchnienie Ducha Świętego. Owoce modlitwy są reflektowane i ponownie przedstawiane na modlitwie. Dopiero wtedy uznaje się ją za wstępnie rozeznaną. Czynność świętego Józefa dotycząca podjęcia jakiejś decyzji „w sercu” jest naśladowana do dzisiaj. Oczekiwanie na poruszenia jakie ona przyniesie może być decydujące dla podjęcia wyboru, kiedy zależy nam aby był w jak największej zgodności z wolą Bożą. Jakie owoce dała decyzja o uznaniu dziecka Maryi za „swoje”? Cieśla staje odważnie wobec wyzwań świata, w którym Zbawiciel ma przyjść na Świat. Trudności które spotkają Józefa hartują go i wydobywają z niego najlepsze cechy chociaż misja, której się poświecił najpierw skomplikowała mu życie w Nazarecie, potem musiał asystować żonie przy porodzie w warunkach polowych, potem hołd Trzech Króli, następnie rychłe zagrożenie zemstą Heroda i w następstwie tego ucieczka do Egiptu. Niezła huśtawka wydarzeń jak na kogoś, kto żył sobie spokojnie w Nazarecie. Niejednego mogłyby zniechęcić, spowodować zwątpienie, Józef jednak pamięta Boże przyrzeczenie, wie, że opiekuje się Emmanuelem, Bóg jest zatem z nim gdziekolwiek pójdzie.
Św. Józef jest szczególnym patronem rekolekcji odprawianych w ciszy ze względu na swoje „milczenie” które zapisali w Ewangeliach Apostołowie. Nie możemy się inspirować tym, co powiedział ale za to podjął w swoim życiu wiele działań pod wpływem Ducha, co czyni go modelową postacią potrafiącą przyjmować i wprowadzać w czyn Boże natchnienia. Takim właśnie dynamicznym bytem jest człowiek wg św. Ignacego. W św. Józefie w pełni widać tę wyjątkowa duchową współpracę pomiędzy Bogiem i człowiekiem, którą kontynuował Chrystus. Dysponując takim doświadczeniem Józef musiał swojemu synowi przekazać wiele z praktycznych, duchowych spostrzeżeń, z tego co sam przeżył ufając Bogu. Jak było to owocne możemy potem zobaczyć w czasie kuszenia Chrystusa na pustyni, kiedy przyjmuje chrzest w Jordanie lub modli się w Ogrójcu. Wiara Józefa, jego ofiara z całego życia ukształtowała Jezusa, którego znamy dzisiaj jako Zbawiciela.
Kącik obojętności Ignacjańskiej
Na niedzielę Gaudete wypada nam się ucieszyć z tego, że o maseczkach zdążyliśmy już zapomnieć. Jeszcze 2 lata temu był obowiązek ich noszenia w przestrzeni publicznej. Pamiętamy limity ilościowe odwiedzin w sklepach, ograniczenia dostępności transportu publicznego, urzędów, parków, szkół, imprez masowych. Eucharystie celebrowane bez udziału wiernych, w czasie ścisłego lockdownu Triduum Paschalne oglądane przed telewizorem lub komputerem to było spore wyzwanie, graniczące z próbą wiary. Ucieszmy się tym, że sakramenty mamy z powrotem bez ograniczeń. Z drugiej strony, brak którego doświadczyliśmy w naszym życiu religijnym postawił nas przed pytaniem o autentyczność naszej wiary, spowodował większą niż do tej pory popularność przyjmowania komunii duchowej lub tak jak kiedyś bywało „communii ocularis”. Dzięki pandemii zmieniły się zwyczaje przyjmowania najświętszego Sakramentu – nastąpił powrót pięknego gestu przyjmowania Pana Jezusa na rękę, tak jak to się odbywało w czasie ostatniej wieczerzy.