ul. Sienkiewicza 19 | 30-033 Kraków
tel.:12 631 97 70

ŚW. JAN CHRZCICIEL

1 listopada 1937 roku pogoda nad Warszawą była zła – padał deszcz i panowała mgła. Samoloty mające lądować tego dnia na Okęciu były przekierowywane gdzie indziej, lub musiały krążyć nad miastem w oczekiwaniu na lepsze warunki. Tak też było w wypadku samolotu PLL LOT Lockheed Electra, lecącego z Krakowa do Warszawy. Po około 25 minutach pogoda polepszyła się i wieża kontrolna wydała pozwolenie na lądowanie. Przygotowując się do niego, pilot zauważył pewne niezgodności odczytów instrumentów pokładowych i po chwili z nieznanych przyczyn samolot zboczył z toru lotu pomimo usiłowań pilota utrzymania go na zadanej wysokości. O godzinie 16:43 łączność z samolotem zerwała się – w okolicy Piaseczna samolot zahaczył o linie wysokiego napięcia i spadł na ziemię. W katastrofie zginęły cztery osoby, a rannych zostało osiem.

Wśród czterech ofiar katastrofy znajdowała się Janina Maria Kostanecka i  Jan Kostanecki. Janina była żoną Kazimierza Kostaneckiego, a Jan był ich synem. Kazimierz Kostanecki, lekarz i anatom, był między innymi przewodniczącym Polskiej Akademii Umiejętności, rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego i wiceprezydentem Krakowa. Mieszkał wraz z rodziną na terenie parafii św. Szczepana przy ul. Sienkiewicza 24 (znajduje się tam tablica wmurowana na jego cześć w 2024 roku). Dlatego zapewne  zdecydował się upamiętnić swoją żonę i syna właśnie w kościele św. Szczepana, fundując witraż, a właściwie trzy witraże należące do siebie architektonicznie i tematycznie, w północnej nawie kościoła, na lewo od głównego wejścia i poświęcone  Janowi Chrzcicielowi. U dołu środkowego witraża widnieje napis po łacinie, będący wersetem z Ewangelii wg św. Łukasza (3, 16):

Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem”. A poniżej dedykacja także po łacinie: „Ku pamięci Joanny Kostaneckiej i syna Jana”.

Zaprojektowany został przez Jana Januszewskiego i wykonany, jak większość witraży z kościoła św. Szczepana, w Krakowskim Zakładzie Witrażów S.G. Żeleński.

Św. Jan Chrzciciel
fot. Grzegorz Eliasiewicz i Rafał Ochęduszko, prawa autorskie Corpus Vitrearum Polska

Podobnie jak jej mąż, Janina Kostanecka była w Krakowie bardzo znaną osobą. W 1924 roku przystąpiła do Związku Komitetów Parafialnych Opieki nad Ubogimi (ZKP), organizacji zajmującej się pomocą potrzebującym. Na jego czele stał bp Adam Stefan Sapieha, a Janina Kostecka została wiceprzewodnicząca Związku i opracowała jego statut. Poświęciła swoje siły rozwijaniu różnych form opieki charytatywnej i w 1933 roku jej praca została uhonorowana papieskim orderem Pro Ecclesia et Pontifice. Przerwała ją jej śmierć w katastrofie, podobnie jak jej syna Jana. Janina i Kazimierz Kostaneccy mieli dwóch synów: Jana, docenta ekonomii na Uniwersytecie Jagiellońskim i Michała Antoniego, architekta. Jan skończył studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim, po czym zrobił doktorat z ekonomii na uniwersytecie w Londynie. Kilka dni po obronie doktoratu ożenił się z Amerykanką Dorothy Adams, daleką krewną drugiego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Johna Adamsa, którą poznał wcześniej w Krakowie, i która dzięki mężowi bardzo blisko związała się z Polską, a szczególnie z Krakowem. Dwa lata po śmierci męża wróciła do Stanów Zjednoczonych z ich czteroletnim synkiem, a w 1949 roku wydała książkę pt. We Stood Alone [Trwaliśmy samotnie], w której opisuje czas spędzony w Polsce, śmierć męża, sytuację polityczną w Europie, rozwój nazizmu i wybuch II wojny światowej. W 1947 roku, dzięki działalności na rzecz ociemniałych w Stanach Zjednoczonych i Polsce, zyskuje tytuł Catholic Woman-of-the-Year [Katoliczka Roku]. W historii malarstwa i witrażownictwa istnieje wiele przedstawień Jana Chrzciciela i najważniejszych wydarzeń z jego życia.  Postać proroka od zawsze budziła fascynację i intrygowała, szczególnie pod kątem jego relacji z Jezusem, sposobu życia i tragicznej śmierci. Właśnie te dwa wątki – udzielenia Jezusowi chrztu nad Jordanem i śmierci na rozkaz Heroda Antypasa – są najczęściej przedstawianymi wydarzeniami z życia Jana Chrzciciela w malarstwie i witrażownictwie światowym. Witraże znajdujące się w kościele św. Szczepana, są bardzo oszczędne, by nie powiedzieć ubogie, w środki wyrazu, a ich wymowa głównie opiera się na kolorystyce.

Na witrażu centralnym, niestety miejscami zniszczonym i ogólnie w złym stanie, widać stojącą postać Jana Chrzciciela w czerwonej szacie, symbolizującą jego męczeństwo, a także męczeństwo Chrystusa. W lewej ręce Jan trzyma długą laskę z krzyżem na górze, a palcem prawej ręki wskazuje zarówno na krzyż, jak i na niebo. Krzyż to oczywiście symbol wiary, ale też śmierci – przyjęcie chrztu jest nie tylko obmyciem z grzechu pierworodnego i wszystkich innych grzechów, ale też decyzją pójścia śladami Chrystusa. Czy to właśnie mogło być przyczyną, dla której fundator wybrał postać Jana Chrzciciela jako główny motyw witraża?

Natomiast w oknie witrażowym  po lewej stronie witraża środkowego biel zastąpiła czerwień. Jest to scena chrztu Jezusa w Jordanie. Ma on zanurzone stopy w wodzie, jedną rękę schowaną pod białą szatą, a drugą czyni znak krzyża. Obok niego na brzegu stoi Jan Chrzciciel, także ubrany w białą szatę, i polewa głowę Chrystusa wodą. Nie ma wątpliwości, że motyw ten oparty jest na klasycznych przedstawieniach tego jakże ważnego wydarzenia z Ewangelii, takich jak Chrzest Chrystusa autorstwa Giotta, obraz pod tym samym tytułem Andrea del Verrocchio i Leonarda da Vinci, czy też może najbardziej znany obraz na ten sam temat Pierra Della Francesca. Nad postaciami Jezusa i Jana Chrzciciela unosi się w promieniach słońca gołębica, symbol Ducha Świętego. Jedynym niezwykłym elementem obrazu nie występującym gdzie indziej jest fakt, że Jan Chrzciciel ma najwyraźniej zamknięte oczy. Czy to reakcja na widok Wcielonego Boga, czy też wewnętrzna modlitwa chrzcielna, czy może wewnętrzne skupienie się na wspólnym losie czekającym i jego, i samego Jezusa?


Witraż trzeci, także w złym stanie, przedstawia Salome prezentującą na tacy głowę Jana Chrzciciela po tym, jak jej ojczym, Herod Antypas, spełnił jej życzenie, a tak naprawdę życzenie jej matki Herodiady, i wydał rozkaz ścięcia proroka. Wzorem wielu innych obrazów prezentujących ten poruszający, tragiczny moment, także i tutaj Salome odwraca głowę od straszliwego prezentu dla matki i zamyka oczy, zupełnie, jakby chciała pokazać, że nie ma z zabójstwem nic wspólnego, że nie potrafi znieść widoku martwego proroka, który teraz już, sądząc po aureoli otaczającą jego głowę, wszedł do Królestwa Niebieskiego jako święty. Podobnie jak Jezus i Jan Chrzciciel z drugiego, opisywanego witraża, Salome także ma na sobie białą szatę, symbolizującą czystość i niewinność, co może podkreślać jej rolę, nadaną jej przez twórcę lub fundatora, narzędzia czy posłańca, nie ponoszącego odpowiedzialności za zabójstwo.


Jak możemy zareagować na te trzy witraże i ich rolę w kościele św. Szczepana? Po pierwsze, możemy skupić się na ich wartości jako dzieł sztuki i na ich walorach estetycznych. To jednak stawia pod znakiem zapytania ich wartość religijną i czyni je po prostu ładniejszymi czy brzydszymi przedmiotami materialnymi. Po drugie, możemy, a nawet powinniśmy jako katolicy, spojrzeć na nie jako na ilustrację duchowo poruszającej prawdy ewangelicznej o konieczności pokuty i roli chrztu w historii miłosierdzia. Po trzecie, znając dedykację umieszczoną na witrażu, możemy „westchnąć do Boga” (o co często proszą nas nagrobne tabliczki) i wspomnieć w modlitwie Janinę i Jana Kostaneckich, naszych niegdysiejszych parafian. No bo czym właściwie jest parafia? Jej oficjalna definicja, czyli „podstawowa jednostka organizacyjno-terytorialna w strukturze Kościoła” niewiele wyjaśnia i nic nie mówi o rzeczy najważniejszej, a więc wspólnocie, którą stanowią mieszkańcy parafii, wspólnocie żywych i umarłych. Modląc się za Kościół Święty, modlimy się za siebie nawzajem i wspominamy tych, którzy odeszli. Nie musimy czekać na Dzień Zaduszny – możemy to zrobić tu i teraz, patrząc na nagrobek, witraż ufundowany ku pamięci, wmurowaną tablicę pamiątkową czy obraz. (Piotr Pieńkowski)