ul. Sienkiewicza 19 | 30-033 Kraków
tel.:12 631 97 70

Witraż w prezbiterium – Matka Boska niepokalanie Poczęta

Witraże są to pisma Boże, które wnoszą blask prawdziwego słońca, to znaczy Boga, do kościoła, to znaczy do serc wyznawców.
Guillaume Durand

Po wejściu do kościoła św. Szczepana, szczególnie w jasny, słoneczny dzień, nie sposób nie zauważyć przed sobą witraża układającego się w półokrąg i będącego swoistą nastawą ołtarza głównego. Gdy rozglądniemy się wokół siebie, po pewnej chwili zobaczymy też witraże umieszczone w bocznych nawach kościoła. To jednak półokrągły witraż przyciąga wzrok i nadaje całości charakter. Witraż ten, o pastelowych, spokojnych kolorach i dynamicznie układających się kawałkach szkła, przedstawia Matkę Boską Niepokalanie Poczętą w otoczeniu adorujących ją aniołów. Matka Boska wyciąga ręce w stronę wiernych, tak, jakby chciała powtórzyć za swoim Synem „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. Depcze też węża, czego dobrze nie widać, gdyż dół witraża zasłania ołtarz – to właśnie tłumaczy jej określenie w nazwie witraża – jest niepokalana, gdyż pokonuje węża, symbol grzechu, dzięki swojemu Synowi i absolutnej pokorze wobec Bożej woli.


Witraż, zaprojektowany przez Jana Januszewskiego, ucznia Teodora Axentowicza i wykonany w istniejących do dzisiaj Krakowskich Zakładach Witrażów S.G. Żeleńskiego, powstał w 1937 roku, czyli na rok przed poświęceniem nowo wybudowanego kościoła przez metropolitę krakowskiego Adama Sapiehę. Jest to jedyny przykład tak dużego i centralnego przedstawienia Matki Boskiej w krakowskich kościołach, które, tak na marginesie, mieszczą największą liczbę witraży w całej Polsce.
Historia witraży sięga wczesnego średniowiecza w Niemczech i Francji, a niektórzy uważają, że jeszcze czasów Bizancjum. To w czasach budowy gotyckich kościołów zdecydowano, że kościelne okna mogą nie tylko pełnić funkcję rozjaśniania wnętrz świątyń w ciągu dnia, ale i pomóc wiernym, wtedy niepiśmiennym, lepiej poznać Pismo Święte, historię Kościoła, a także monarchów i rycerzy krzewiących wiarę. W ten sposób powstała „Biblia ubogich” (Biblia pauperum), a więc swoista powieść graficzna zbudowana z malowanych farbami fragmentów szkła (dominowały czerwień, błękit i zieleń ), oprawionych w ołowiane ramki. Czerwień symbolizowała krew Chrystusa i silne emocje (miłość, nienawiść), błękit to kolor nieba symbolizujący nadzieję i pobożność, często związany z postacią Maryi. Zieleń to kolor wiosny i zwycięstwa życia nad śmiercią. Początkowo postacie malowane na szkle były bardzo schematyczne, podporządkowane wymaganiom architektury (niewielkie okna, które musiały wpuszczać dużo światła), a perspektywa była uproszczona. Z czasem zaczęło się to zmieniać – okna kościołów i katedr stawały się większe, powiększała się gama kolorów, lepiej poznawano naturę światła i reakcji szkła na żar i płomienie, a rysy prezentowanych postaci historycznych zaczęły być rozpoznawalne. Tak powstały najwspanialsze okna witrażowe, tak jak te w Sainte-Chapelle i Chartres we Francji, w katedrze Canterbury w Anglii czy w Akwizgranie w Niemczech.


Wśród postaci przedstawianych na witrażach najczęściej pojawiają się te odgrywające najistotniejszą rolę w historii zbawienia, a więc postacie Jezusa, Maryi, apostołów, Abrahama, Mojżesza i wielu świętych. Pojawia się też Bóg Ojciec i anioły. Wiemy, że są, kim są, albo ze względu na charakterystyczny element wizerunku przekazany w Piśmie Świętym, apokryfach czy literaturze hagiograficznej, albo na tradycyjne, wyobrażeniowe cechy (długa, patriarchalna, siwa broda Boga Ojca – np. słynny witraż Stanisława Wyspiańskiego pt. Bóg Ojciec – Stań się! w bazylice oo. Franciszkanów w Krakowie), albo na atrybuty, które postacie te identyfikują (korona cieniowa i rany w wypadku Jezusa, klucz w wypadku św. Piotra, lew w wypadku Marka Ewangelisty czy zbroja w wypadku Joanny d’Arc). Czasami jednak mylne odczytanie czy tłumaczenie opisu wyglądu danej postaci prowadziło artystów do dosyć dziwnych decyzji, takich jak obdarowanie rogami rzeźby Mojżesza znajdującej się w bazylice św. Piotra w Okowach w Rzymie przez jej twórcę, Michała Anioła. Jednak w dalszym ciągu, gdy chcemy odtworzyć ich rysy w sztuce, nie mamy prawie niczego, na czym moglibyśmy się oprzeć.


W historii malarstwa, artyści rozwiązywali ten problem na różne sposoby. Czasami po prostu wyobrażali sobie twarze bohaterów swoich prac, biorąc lub nie biorąc pod uwagę przekazy biblijne, dane historyczne, cechy etniczne lub „ludową” mądrość. Kiedy indziej w roli wzoru stawiali siebie samych (np. Jacek Malczewski, Jan Matejko, Witkacy), lub kogoś z członków rodziny (np. Stanisław Wyspiański), przyjaciół lub przypadkowe osoby, które z różnych przyczyn wywarły wrażenie na artyście. Niekiedy też wybór modela czy modelki mógł szokować, szczególnie w wypadku malarstwa religijnego – najlepszym przykładem są obrazu Caravaggia, jednego z najwybitniejszych malarzy baroku. Na modeli i modelki apostołów, świętych i postaci z Pisma Świętego wybierał złodziei, żebraków i ladacznice. A według popularnej legendy, do namalowania w XVII wieku wizerunku Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie, jego anonimowy twórca wykorzystał konterfekt Barbary Radziwiłłówny, drugiej żony Zygmunta Augusta, osoby wzbudzającej u współczesnych sprzeczne opinie. Nierzadko w końcu, artyści umieszczali na obrazach mecenasów czy fundatorów, którzy zamawiali u nich obrazy, czy wręcz utrzymywali ich (tak jak na przykład przedstawiciele rodu Medyceuszy z Florencji, czy papież Juliusz II, patron Michała Anioła, Rafaela Santiego, Tycjana czy Donata Bramantego).

autor zdjęcia : Grzegorz Eliasiewicz, Rafał Ochęduszko. Prawa Autorskie; Corpus Vitrearum Polska 2025


W wypadku witraży nie było i nie jest inaczej. Decyzje artysty nadania pewnych rys przedstawianym postaciom rzadko bywały w pełni autonomiczne i autorskie. Od samego początku sztuka witrażowa miała swoich mecenasów, zarówno pojedynczych jak i całe korporacje rzemieślnicze, gdyż wykonanie witraży było bardzo kosztowne i zazwyczaj wymagało pracy wielu osób (szklarzy, rzemieślników, chemików, architektów, projektantów, itd.) i dużych nakładów materiałowych, szczególnie w wypadku farb i barwników. Mecenasi finansowali poszczególne projekty „na chwałę Bożą”, ale nierzadko decydowali o tym, jaka postać (włącznie z nimi samymi), czy nawet jaka okazja powinny być na witrażu przedstawione. Patrząc na witraż czy obraz przedstawiający na przykład postać św. Joanny d’Arc, nie zdajemy sobie sprawy, że może mieć ona rysy kogoś z rodziny mecenasa czy fundatora danego dzieła. Rysy te są zazwyczaj wyidealizowane, bo o tym decyduje decorum kościelne, a więc specyficzny, „natchniony” sposób pokazywania ludzi wiary w sztuce sakralnej.


Czy wobec tego wiemy, kto był pierwowzorem dla twarzy Maryi i aniołów pokazanych na witrażu w absydzie kościoła św. Szczepana? Maryja ma pogodną twarz młodej kobiety zwróconą w stronę wiernych, a aniołowie poważne twarze młodych ludzi o kręconych, kasztanowych włosach, patrzących w pewnej zadumie na różne, niewidzialne fragmenty przestrzeni przed nimi. Tylko jeden z nich, po prawej stronie Maryi, patrzy wprost na nas. Witraż, jak głosi łacińska inskrypcja zasłonięta przez ołtarz główny, ufundowany został przez Tadeusza Polaczka-Korneckiego (1885-1945), dyrektora Miejskiej Kolei Elektrycznej w Krakowie (czyli tramwajów), postaci nietuzinkowej i osoby głęboko religijnej, który w ten sposób chciał uczcić swoją rodzinę: zmarłą w 1933 roku żonę, Janinę z domu Wasilkowską i troje dzieci – Krystynę, Danutę i syna Tadeusza. Patrzący na nas anioł ma rysy żony fundatora. Tadeusz Polaczek-Kornecki ufundował także epitafium z portretem żony w nawie kaplicy na Cmentarzu Rakowickim (odwiedzał tam grób żony długo po jej śmierci i miał w związku z czym oficjalnie dorobiony klucz do głównej bramy cmentarza), oraz wspomógł finansowo odnowę kaplicy św. Łazarza w kościele Mariackim, gdzie w jej oknie znajduje się witraż z głowami aniołów, podobnie mającymi rysy żony i dzieci fundatora, też zresztą wykonany przez Jana Januszewskiego. Myślę, że właśnie w ten sposób Tadeusz Polaczek-Kornecki chciał zapamiętać rodzinę i włączyć ją w poczet postaci tworzących Kościół na przestrzeni wieków. Nie wiadomo natomiast, na kim Jan Januszewski wzorował twarz Maryi, jeśli rzeczywiście na kimś ją wzorował.


Czy wiedza o ludzkich pierwowzorach rysów biblijnych postaci pokazanych na obrazach i witrażach w czymś nam pomaga? Niekoniecznie, choć dowodzi, że w sztuce często to, co wzniosłe i Boże (sacrum) miesza się z tym, co przyziemne i ludzkie (profanum), oddając w ten sposób prawdziwy charakter Kościoła – Boży i ludzki.

Piotr Pieńkowski